Monika Borzym Στίχοι Daj mi tylko jedną noc: Pytasz, czy jeszcze pomnę / Taką jedną noc ze stu / I to mieszkanko skro Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски العربية فارسیWitajcie w kolejnym wpisie na moim blogu! Słońce za oknem zwiastuje wiosnę, temperatury w końcu podnoszą się ku górze. I jak tu się nie cieszyć? Tym razem mam dla Was wpis z serii „Ulubieńcy” – dzisiaj będą to moje odkrycia minionego miesiąca! Podzielę się z Wami zarówno moimi nowinkami makijażowymi, jak również pielęgnacyjnymi. Gotowi! Zaczynamy! 1. DIOR Diorskin Forever – Fluid Foundation w kolorze 010 był dla mnie miesiącem marki Catrice i podkładu HD Liquid Coverage Foundation. Tego „bohatera” wielu osobom nie trzeba przedstawiać – jest to podkład, który podbił serca niezliczonej ilości Bloggerek i przez bardzo długi czas znikał z szafy Catrice w tempie ekspresowym. Sprawdzał się u mnie przez dłuższą chwilę, jednak jego oksydacja oraz wąska gama kolorystyczna sprawiły, że zaczęłam szukać czegoś nowego. Ponadto, po zakupie drugiej buteleczki produktu, zaczął mnie zapychać i nieładnie działać na moją cerę. Przechodząc do mojego numer jeden na ten moment – DIOR zadziałał na moją skórę niemalże kojąco. Zapewnienia producenta o wygładzeniu oraz wyrównaniu kolorytu cery wraz z matowym wykończeniem jak najbardziej jest prawdziwe. Podkład sprawdził mi się w trakcie intensywnego użytkowania podczas trudnego dnia w pracy, co jest dla mnie najlepszym testem wytrzymałości dla tego typu kosmetyku. Zaskakująco dobre okazuje się również krycie tego podkładu i na pewno sięgnę po niego ponownie… O ile nie wpadnie w moje ręce coś równie zachwycającego ;)2. NARS Radiant Creamy Concealer w kolorze idealnego korektora pod moje zmęczone oczy trwa. Od TARTE, przez Catrice, NYX i wiele, wiele innych… A w lutym kończąc właśnie na marce NARS. Cieszę się, że jest to produkt wolny od parabenów, alkoholu oraz siarczanów. Formuła kosmetyku jest specyficzna i trzeba mocno nagimnastykować się, aby efekt finalny był idealny. Ale myślę, że umiejętne nałożenie oraz szybkie przypudrowanie korektora jest rozwiązaniem idealnym. I tak jak w przypadku podkładu marki DIOR, przeszedł on test dziesięciogodzinnej pracy „na nogach”. Egzamin zaliczony na piątkę z plusem! Drobne podkreślenia w zmarszczkach są nieuniknione po intensywnym dniu w pracy, więc to jestem w stanie Too Faced Chocolate paleta jest moją miłością od pierwszego wejrzenia. Jeżeli nie widzieliście jej recenzji, odsyłam Was do wpisu pod tym linkiem. Kolorystyka, pigmentacja oraz wytrzymałość – nic dodać, nic ująć! Too Faced standardowo staje na wysokości zadania i inspiruje na każdym kroku. 4. Puder ryżowy za niską cenę. Polubiłam go do bakingu i nie powoduje tzw. wybielenia twarzy. Pięknie wtapia się w podkład, nie podkreśla suchych skórek. Niestety efekt nie jest długotrwały i po kilku godzinach muszę sięgać po niego ponownie, jednak sprawdza się mimo wszystko bardzo dobrze. Jedyne, co mnie męczy to opakowanie kosmetyku i niepraktyczny sposób jego wysypywania, tj. potrząsanie pudru w celu wydobycia zadowalającej mnie ilości na wieczko… Niemniej jednak jest to produkt, który pokochałam i pozostawiam w swojej kosmetyczce chyba już na Bielenda – czarna maska detoksykująca Black oczyszcza i odpręża moją buzię, a po zmyciu pozostawia ją przyjemnie gładką. Chyba nic więcej nie trzeba dodawać. Bielenda weszła na rynek z mocnym przytupem i coraz chętniej sięgam po jej produkty. Zaczynałam od mgiełek oraz toników różanych, teraz przyszła kolej na testowanie wszelkiego rodzaju masek. Ta okazała się strzałem w dziesiątkę! Dozuje się ją z tubki, jest bardzo wydajna i przyjemna w użyciu. 6. Evree Cannabis & Kukui – pobudzający krem do to określa producent: "Przyjemność na legalu". I faktycznie, jest to dla mnie przyjemne objawienie początku tego roku. Zwłaszcza przy temperaturze, która sięga minus kilkunastu stopni… Na co dzień, zwłaszcza zimą, walczę z suchością dłoni. Z tego powodu chętnie sprawdzam nowinki pielęgnacyjne, które mogłyby gwarantować mi ukojenie. I tak też jest w tym przypadku. Błyskawicznie się wchłania, pięknie pachnie i dba o moją skórę w upragniony przeze mnie sposób: regeneruje, łagodzi i tworzy warstwę ochronną. Produkt znika z półek bardzo szybko, więc warto również zajrzeć do Biedronki, ostatnimi czasy na pewno go tam znajdziecie. Miałam okazję sprawdzić również inne propozycje z tej linii: cannabis i cytryna oraz cannabis i papaja, jednak połączenie z kukują jest moim numerem jeden. 7. Glam Glow #Multimasking marka z „gorącymi” produktami. Zanim sięgnęłam po „pełnowymiarowe” opakowanie tej firmy, wolałam wypróbować miniatur i zdecydować się na konkretną maseczkę, która sprostałaby moim wymaganiom. Zwłaszcza, że cena jest wysoka… I bardzo cieszę się, że nie kupiłam pierwszej lepszej maski tylko ze względu na przepiękne opakowanie, fajną reklamę i kuszące obietnice. Dlaczego? Ponieważ część miniatur niestety nie sprawdziła się w moim przypadku i z całości zestawu (tj. pięć miniatur po 10 g i jedna 20 g) jestem zadowolona z połowy… Na pewno mogę polecić Gravitymud, Powermud oraz Thirstymud. Te trzy tubki zdziałały cuda na mojej twarzy, reszta (Flashmud, Supermud oraz Youthmud) – wręcz odwrotnie, podrażniła i nie zadbała o nią odpowiednio, a szkoda. Chętnie opiszę je dokładnie w kolejnym wpisie. Co Wy na to?A jacy są Wasi ulubieńcy jeżeli chodzi o zeszły miesiąc? Odkryliście coś nowego, wartego uwagi lub wyjątkowo zaskakującego? Dajcie mi koniecznie znać w komentarzu! Obecnie jestem w trakcie poszukiwań idealnej bazy pod makijaż – macie coś godnego polecenia?
Monika Borzym Paroles de « Daj mi tylko jedną noc »: Pytasz, czy jeszcze pomnę / Taką jedną noc ze stu / I to mieszkanko skro Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски العربية فارسی
Nie patrząc na mnie trzymasz dłoń, Przeczuwam, czego możesz chcieć, Tym razem to - przypuszczam - Będą słowa te... Nie kochasz mnie... Nie kocham cię. Za dużo stało się - sam wiesz, Za wiele zapomniałam dni, Nieprzemyślanych słów i chwil Tak wiele jest. Ja to nie ty. Ty to nie my. Jak zatrzymany w biegu wiatr, Jak niebo wśród nocy bez gwiazd, Jak liść bez wody - tak ty Beze mnie nie znaczysz już nic. Sama dla siebie jesteś tym, Kim ja dla ciebie chciałem być, Znikąd donikąd wciąż przeganiasz moje sny Ja to nie ty. Ty to nie my. Ściskam w swej dłoni twoją dłoń, Pamiętam, jak budziła mnie I wieczorami kładła spać, A teraz cóż... Nie kochasz mnie... Nie kocham cię. Jak zatrzymany w biegu wiatr, Jak niebo wśród nocy bez gwiazd, Jak liść bez wody - tak ty Beze mnie nie znaczysz już nic. Być może jeszcze kiedyś odnajdziemy się... Wiesz co, chyba sam w to nie wierzysz... Jak zatrzymany w biegu wiatr, Jak niebo wśród nocy bez gwiazd, Jak liść bez wody - tak ty Beze mnie nie znaczysz już looking at me holding her hand,I sense what you want, This time it is - I suppose -There will be these words ... Do not you love me ... I do not love you. Too much happened - you know, Too many forgotten days, Ill-considered words and moments So much is. I was not you. You are not we. How to stop the run the wind, As the night sky without stars, Like a leaf out of water - so youWithout me, you do not mean nothing. By itself, you're the one What I wanted to be for you, From nowhere to nowhere still chases my dreams I was not you. You are not we. I shake his hand in your hand, I remember when I woke I placed an evening to sleep, And now, well ... Do not you love me ... I do not love to stop the run the wind, As the night sky without stars, Like a leaf out of water - so youWithout me, you do not mean nothing. Perhaps we ever find ourselves ...You know, I think he do not believe ...How to stop the run the wind, As the night sky without stars, Like a leaf out of water - so youWithout me, you do not mean nothing. Provided to YouTube by TRAX MUSICDaj mi tylko · 4Ever · Rafał Woźniewski · Tomasz Ługowski · Rafał Woźniewski · Tomasz ŁugowskiDaj mi tylko℗ 2023 TRAX MUSICR(Sylwia) Zadajesz czasem pytanie Czy tak naprawdę, to wszystko ma sens? A gdy dostaniesz odpowiedź może się zdarzyć że nie prawdą jest, Starasz się jakoś zrozumieć, dlaczego tak szybko każą Ci biec, A może lepiej poprostu, zatrzymać to wszystko i nie spieszyć się. Refren (Sylwia) Za plecami cały świat, dla nas nie ma dziś tu miejsca, razem odchodzimy w dal, tylko jeden mały gest tyle trzeba nam do szczęścia chce Ci dzisiaj wszystko dać. Za plecami cały świat, coraz więcej mamy szczęścia razem tylko ty i ja, tylko jeden mały gest, tyle trzeba nam do szczęścia to jest właśnie sekret nasz. Refren (Jaś) Za plecami cały świat, dla nas nie ma dziś tu miejsca, razem odchodzimy w dal, tylko jeden mały gest tyle trzeba nam do szczęścia chce Ci dzisiaj wszystko dać. Za plecami cały świat, coraz więcej mamy szczęścia razem tylko ty i ja, tylko jeden mały gest, tyle trzeba nam do szczęścia to jest właśnie sekret nasz. (Jaś) Tyle razy chodzi Ci po głowie, coś co nie daje Ci spokoju, w końcu chciałabyś moc uwolnić się czekam kiedy w końcu przyjdziesz do mnie, uwierz pozwolę Ci zapomnieć teraz możesz już to wszystko mieć. Refren (Sylwia i Jaś) Za plecami cały świat, dla nas nie ma dziś tu miejsca, razem odchodzimy w dal, tylko jeden mały gest tyle trzeba nam do szczęścia chce Ci dzisiaj wszystko dać. Za plecami cały świat, coraz więcej mamy szczęścia razem tylko ty i ja, tylko jeden mały gest, tyle trzeba nam do szczęścia to jest właśnie sekret nasz.
Humor na dzisiaj. Przychodzi baba do lekarza z wielką dupą, a lekarz na to: Ale wielka dupa! Baba obraża się i wychodzi. Idzie do następnego, a lekarz na to: Ale wielka dupa! Baba obraża się i wychodzi. Dzwoni drugi lekarz do trzeciego lekarza i mówi: Zaraz na pewno przyjdzie do ciebie baba z wielką dupą, ale nic nie mów, bo obraża
Rany julek, co to był za kwiecień! Gdyby ktoś powiedział mi, że tyle wrażeń uda mi się upakować w jednym miesiącu, to... nie wiem czy bym uwierzyła. A jednak. Zapraszam na krótkie podsumowanie wybranych tylko aspektów, bo mam za sobą przeżycia na trzy takie posty a nie jeden ;P Kolejność chronologiczna! Najlepszy zakup Kwiecień przepracowałam właściwie w całości na stażu cząstkowym w placówce, do której mam pięć kilometrów (w przeciwieństwie do mojego standardowego miejsca pracy, do którego mam parę minut spaceru). Wymyśliłam sobie, że rano będę tam dojeżdżać autobusem, ale wracać będę pieszo. Żeby umilić sobie taki godzinny marsz postanowiłam dać drugą szansę audiobookom, tym razem pod postacią aplikacji Storytel. Wcześniej nie lubiłam tej formy, a obecnie na pięć przeczytanych przeze mnie w tym roku książek tylko jedna była w papierze: więcej o tej przemianie napiszę Wam w czerwcu, w kolejnym kulturalnym podsumowaniu Super Extra Mega Hiper Culture & Talent Experience (kocham nawet samo pisanie tej nazwy ;D). Storytel oferuje dwa tygodnie za darmo, a potem abonament w wysokości niecałych 30 zł miesięcznie – i jest to zakup, który wyciskam do ostatniej kropelki jak cytrynkę! Wielkie high five dla mojej współlokatorki, bez której pewnie bym się wcale nie zdecydowała. Najważniejszy wpis Wpisem, który bez dwóch zdań zaliczył najwięcej wyświetleń było porównanie składów dwóch kosmetyków: ekskluzywnego serum „Unicorn Essence” marki Farsali oraz jego niezbyt subtelnej imitacji: „Unicorn Tears” od Wibo. Do napisania tekstu zainspirowała mnie Adrianna Grotkowska i to jej właśnie zawdzięczam ogromny zasięg tego posta, bo szturm na blogu zaczął się od jej udostępnienia na Insta Stories mojego artykułu! Wątpię, by Ada to czytała, ale z tego miejsca chciałabym jej ogromnie podziękować <3 Największy sukces (powyższą galerię wybrałam, bo dzięki Sarze z bloga Shidless załapała się tu także moja uśmiechnięta mordka :D przewińcie w lewo) Meet Beauty Conference było imprezą, na którą marzyłam wybrać się już od dawna. W tym roku na szczęście marzenie wreszcie się ziściło. I to w jakim stylu! Zacznę od tego, że brak mi słów na to jak świetnie zorganizowane było wydarzenie. Mam do niego tylko dwa zarzuty: jeden maleńki, a drugi bardzo subiektywny z którym pewnie mało kto się zgodzi. Cała reszta? Z mojej strony litania pochwał. Nie mam aż tak dużo imprez typowo blogerskich do porównania (dwie edycje See Bloggers i... Blogowigilię? :D), ale byłam na masie innych konferencji i wydarzeń podobnego typu, a widzę tutaj ogromną przepaść między tym jak było i tym jak czasem niestety bywa ;) Dla całej ekipy odpowiedzialnej za zorganizowanie konferencji WIELKIE gratulacje. Organizacja oraz NIESAMOWITE prelekcje na sali głównej to był totalny sztosik. Mój zarzut numer jeden to torby. Moim zdaniem są po prostu bardzo brzydkie. Nie chcę się nad nimi znęcać, bo na pewno nie będzie to dla nikogo miłe do czytania. Uważam jednak, że kobieca postać na nich przedstawiona ma tak dziwne, „grube” rysy twarzy oraz dłonie, że na każdej z nich wygląda jak mężczyzna przebrany za kobietę. I to z chorobą Gravesa-Basedowa (wytrzeszcz i obrzęk). Na koniec dodam, że temat ten jest dla mnie mało ważny, bo na drugiej stronie torby są już zdecydowanie ładniejsze ilustracje i tak zamierzam ją nosić. Bo w kwestii wymiarów, projektu, surowca wykonania są super! Drugi mój zarzut to warsztaty. Każdego dnia trzy strefy (makijaż, włosy, paznokcie) oferowały odbywające się kilkukrotnie w ciągu dnia zajęcia, na które obowiązywały zapisy: z ograniczeniem do dwóch warsztatów dziennie dla każdej blogerki (super rozwiązanie!). Problem mam przede wszystkim z formą poszczególnych warsztatów. Nie wiem, czy powinnam wchodzić w szczegóły, bo były one na tyle oddalone od wyznawanych przeze mnie wartości, że w sobotę celowo nie zapisałam się na żadne, a w niedzielę wybrałam się na dwa i siłą rzeczy żadnego innego nie widziałam. Więc de facto osobiście mnie na większości z tych zajęć nie było, a wiedzę o ich formie i przebiegu czerpię w dużej mierze z drugiej ręki. Z tego co udało mi się ustalić, większość warsztatów polegała niestety na prezentacji oferty danej marki: makijażowej, pielęgnacyjnej, paznokciowej. O ile wiem, żaden panel makijażowy nie oferował zdobywania praktycznych umiejętności, a jedynie prezentację makijażu na jednej modelce i omawianie oferty marki. Tu nasuwa się pytanie. Czy mam zbyt wysokie oczekiwania? Na pewno wpływ na moją opinię wywiera fakt, że kiedy na spotkaniu MayBe Beauty miałyśmy zapoznać się z ofertą marki L'Origine, na stół w kawiarni wjechały lustra, oświetlenie, kosmetyki, akcesoria, a nawet demakijaż: wszystko, abyśmy mogły faktycznie coś przećwiczyć w czasie rzeczywistym. Więc może moja perspektywa jest skrzywiona właśnie przez to. Natomiast jeśli tak duża liczba stanowisk jest już mniej realna, to może zajęcia w parach, z malowaniem się nawzajem? A jeśli nie, to uważam, że podstawą powinno być uściślenie opisów warsztatów zanim się na nie zdecydujemy – tak, żeby w razie czego iść na nie świadomie i nie tracić czegoś ciekawszego. Oczywiście w temacie makijażu można by pójść w tematy praktyczne, ale niezwiązane z samą aplikacją makijażu: na przykład z analizy kolorystycznej, może nawet na temat składów kosmetyków kolorowych? Albo z robienia zdjęć makijażom? Albo z makijażu pod kręcenie filmów na YouTube? W ofercie pielęgnacyjnej jedne z zajęć były właściwie wyłącznie prezentacją marki, a drugie były chyba najbardziej praktycznym warsztatem na całej konferencji: pozwoliły na stworzenie własnego kosmetyku do pielęgnacji ciała. W temacie paznokci jeden z warsztatów był rzeczywiście praktyczny, drugi w całości teoretyczny i to skupiony na prezentacji jednego z nowych produktów. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że oba wymienione wyżej warsztaty praktyczne były bardzo, bardzo podstawowe (na których zajmujące się daną tematyką blogerki nie mogły się niczego nowego nauczyć), to układa nam się taki przedziwny obraz, w którym: ja jako autorka bloga pielęgnacyjnego nie zapisałam się na żadne związane z tym warsztaty i sądząc po relacjach koleżanek - nie żałuję; przynajmniej część znanych mi blogerek poszło na warsztaty w „swojej” strefie, gdzie może i spędziły miło czas, ale jednak zobaczyły „powtórkę z rozrywki” z tego, czym zajmują się na co dzień; fanki kosmetyków mineralnych poszły na poświęcone im warsztaty, gdzie... prezentowano im na przykład metody nakładania kosmetyków mineralnych; blogerki włosowe w ogóle nie miały „swojej” strefy... Tu pojawia się kolejny zgrzyt. Brak strefy włosowej jest w moim odczuciu minusem małym, ale istotnym. Jeśli mamy cztery kategorie blogów i trzy z nich mają związane ze swoimi zainteresowaniami warsztaty, a jedna grupa nie... to chyba nie jest to tak do końca idealnie. A skoro reszta wydarzenia była taka perfekcyjna, to aż chce się do tego standardu dążyć ;) Jak rozwiązać problem warsztatów? Pierwsze i najważniejsze: opisy warsztatów powinny precyzować to, co faktycznie się na nich obędzie. Po drugie: jasne oznaczenia „poziomu zaawansowania” na warsztacie. Rozdzielmy zajęcia dla początkujących od zajęć dla starych wyjadaczek i tym ostatnim też spróbujmy coś zaproponować :) Po trzecie: a może by tak strefa włosowa? Zajęcia dla początkujących o rozpoznawaniu porowatości włosów i podstawach dobierania kosmetyków, a dla zaawansowanych warsztaty z tworzenia własnego maceratu, mieszanki do olejowania albo wcierki? Myślę, że przy każdym typie warsztatu znalazłyby się blogerki, dla których poprowadzenie ich byłoby spełnieniem marzeń i po prostu zaszczytem. Ja sama pisząc te słowa mam tyle pomysłów na warsztaty pielęgnacyjne że szok! :D Dobra, koniec narzekania. Zdania wyjaśniające moje krytyczne stanowisko łatwo piszą się same, a nie chcę żeby akapit pełen pochwał na początku został zapomniany przez powyższą krytykę. Praktycznie wszystko to, co leżało w gestii organizatorów było dopięte na ostatni guzik. Zarzuty odnoszą się bardziej do tego, co oferują odpowiedzialne za warsztaty marki i ich przedstawiciele – moim marzeniem jest, by wymagać od nich więcej :) Narzeka mi się tym gorzej, że na Meet Beauty przeżyłam jedno z największych wyróżnień w moim życiu. Widziałyście zdjęcie na początku tekstu, więc wiecie o co chodzi ;) W głosowaniu przeprowadzonym wśród blogerek zgłoszonych na Meet Beauty (zarówno 300 szczęściar, które się dostały, jak i tych którym zabrakło trochę farta) mój blog zdobył nagrodę dla Najlepszego Bloga w Kategorii PIELĘGNACJA. Mój. Blog. Zdobył tę nagrodę. Słuchajcie, nie wiem co tu się zadziało. Wiem tylko, że nie mogłoby się to stać zarówno bez głosów blogerek, jak i bez... wejść, komentarzy, lajków i poleceń od Was, moich Czytelniczek i Czytelników. Z całego serca dziękuję Wam wszystkim. Jesteście najlepsi. Wielkie gratulacje dla nagrodzonych w pozostałych kategoriach: NAJLEPSZY BEAUTY BLOG 2018 - Basia Blog NAJLEPSZY BEAUTY INSTAGRAM 2018 - mrsgasky NAJLEPSZY BLOG/VLOG/INSTAGRAM W KATEGORII MAKIJAŻ - aGwer NAJLEPSZY BLOG/VLOG/INSTAGRAM W KATEGORII PAZNOKCIE - Cienistość NAJLEPSZY BLOG/VLOG/INSTAGRAM W KATEGORII WŁOSY - Anwen Największe odkrycie Jeśli nie macie konta na Instagramie i/lub nie obserwujecie tam Kosmeologiki, to teraz macie kolejny powód by to zmienić! Po Meet Beauty obejrzałam vloga Pauliny i... przepadłam. Dotarło do mnie, że chciałabym robić takie rzeczy i że może sprawiać mi to większą frajdę niż dotąd sądziłam. Ogólną chęć założenia kanału mam od dawna, ale dzięki Paulinie i dzięki przeżyciom na Meet Beauty zyskałam nowy przypływ motywacji. Są już nawet pierwsze rezultaty! <3 Ponieważ na ten moment o tworzeniu treści wideo wiem tyle co nic, Paulina poradziła mi rozpoczęcie nauki na krótkich formach: takich jak maksymalnie minutowe filmy, które można dodać na Instagramie. Więc na pełnym spontanie rozwiesiłam prześcieradło, telefon włożyłam do pudełka na chusteczki higieniczne i nagrałam filmik ;O Nie wiem jak często będę miała możliwość pobawienia się tą formą, zwłaszcza że tekst ten publikuj na samym początku mojego dwutygodniowego urlopu. Ale docelowo chciałabym złapać jakiś „flow” i przekuć go w jakąś regularność: może nie co tydzień, ale co dwa? Brzmi realnie! Co Wy na to? Widziałyście? Jak wrażenia? A może w ogóle Was to nie interesuje? Najlepszy moment Jak wiecie albo nie wiecie, dzięki spotkaniom MayBe Beauty (nie mylić z konferencją – to inne super wydarzenie, ale na mniejszą skalę :)) poznałam osobiście kilka dziewczyn prowadzących blogi urodowe i to w Trójmieście (oraz okolicach - pozdro, Karo :D). Takie spotkania ze sponsorami jak MayBe Beauty odbywają się jednak dość rzadko, ogranicza je też rekrutacja, a my i tak nigdy nie możemy na nich poruszyć choćby 10% gotujących się w nas tematów, bo czas na nich mija jak w przyspieszonym tempie ;) Słowem: było nam mało. Zaczęłyśmy się więc spotykać poza „zlotami” blogerskimi, tak normalnie, jak z koleżankami: w kawiarni albo na jedzeniu. Oczywiście, siłą rzeczy te spotkania są blogerskie w tematyce: wreszcie mamy z kim wymienić informacje na temat RODO albo SEO, ponarzekać powymieniać się informacjami o zmianach w algorytmach serwisów społecznościowych, wymienić się niechcianymi kosmetykami albo odlewkami tych chcianych ;) Jest tak super, że ach! No i słuchajcie. W kwietniu odważyłam się i zaprosiłam dziewczyny do mnie. Dodam, że dla siebie mam tylko jeden (nie za duży) pokój oraz dwa koty na które Iza ma alergię ;D Ale wiecie co? To jest nieważne. Ważne, że było mega, że buzie nam się nie zamykały i oczywiście milion tematów został na kolejne spotkania, że pyszną pizzę z Czerwonego Pieca przebiło tylko boskie ciasto buraczane Pauliny, że Basia wciąż jest naszą niekwestionowaną królową odsypek i że na pewno jeszcze się tak spotkamy – oby tym razem jeszcze z Justyną :) To co, laski, kto teraz zaprasza? ;D *** I co powiecie, moje drogie i moi drodzy*? Jeśli to nie był przełomowy (pod wieloma względami!) miesiąc, to ja nie wiem co nim jest ;D * Tato, buziaki!!! Pozdrowienia z wakacji! Ania